Około roku
temu napisałam list do ostatniego mężczyzny, w którym się zakochałam. Od
początku była to relacja z szarpaniem (się). Zamieszczam prawie w całości, z
małymi zmianami.
Słuchaj.
Postanowiłam się odważyć. Bo… czemu nie?
Napiszę ci o
sobie, OK.? O tym, co ja rozumiem z tego świata. OK.? A ty sobie zrobisz z tym,
co będziesz uważał. A piszę, bo jednak w twoim sms-ie wczorajszym jakąś nutkę
żalu zobaczyłam (chciałam zobaczyć?). Więc może warto. Może, z dużym znakiem
zapytania. Bo jeśli chcesz mnie tylko po to, żeby poczuć namiętność (do czego
ja się świetnie nadaję), to nie warto. Wierz mi, zupełnie nie warto. Ja to już
raz przerabiałam. Wiem, jak to się skończy. Wiem, jak to się skończy, jeśli tu
chodzi tylko o seks, rozumiesz? Zrozum, proszę, bo to ty jesteś odpowiedzialny
za rozpoznanie tego, czy chodzi tylko o zmysłowość. Jeśli tak, to nie warto,
powtarzam, i, proszę cię, uwierz mi. W sensie, nie warto wywracać życia do góry
nogami. A jak chcesz mi ściemniać, to – proszę ładnie – nie rób tego (a
ściemniać mi możesz również ściemniając sobie).
Więc…
Świat nasz
dąży do równowagi. Widzę to na każdym wymiarze, jaki występuje. Podstawowym,
który boli nas, ludzi, najbardziej jest dobro-zło. A raczej to, co my nazywamy
dobrem i złem, bo to zupełnie nie jest Dobro i Zło naPrawdę. Każdy z nas jest
za mały jako człowiek, żeby móc wyrokować, co jest dobre i złe, moim zdaniem.
Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest, że „zło” po prostu jest. I
trzeba to zaakceptować. Ciemność, noc, cierpienie, deszcz, zima, smutek, złość,
frustracja, niemoc, ból, tęsknota, rozpacz… to po prostu jest. Nie mówię tu nic
nowego, Pierwsza Szlachetna Prawda buddyzmu. To po prostu jest. Tak Jest. A my,
biedni ludzie zachodu, zapędzamy się w straszliwe pułapki uciekając od tego.
Ty, jak mi się wydaje, uciekasz. Ostatnio na rowerze, zdaje się. Chcesz mieć
idealne życie? Jesteś skazany na porażkę. Chcesz być dobry? Jesteś skazany na
czynienie zła, którego nie będziesz świadom. Chcesz być wiecznie młody? Jesteś
skazany na śmieszność. Chcesz zaprzeczać, że umrzesz? Kiedy Ona przyjdzie,
umrzesz niespełniony.
Cierpienie
jest. Śmierć jest. Akceptacja tego faktu daje niesamowite poczucie wolności.
Tak, tak.
Wolność jest dla mnie bardzo ważna.
Wiesz, jak
się ją uzyskuje? Przez oderwanie się od Ja. W każdej sytuacji możesz się
zachować wg czegoś, co ja nazywam „małym Ja”, a buddyści ego. To jest takie
małostkowe, egoistyczne coś w nas, co tupie nóżką jak trzylatek, który chce
lizaka. W każdej sytuacji możesz się zachować też wg „dużego Ja”. Czasem to
jest bardzo trudne i wielu ludzi w ogóle tego nie umie. To jest najłatwiej
wywołać w sobie, kiedy staniesz z boku do samego siebie i zapytasz się: co ja
bym poradził mojemu najlepszemu przyjacielowi w tej sytuacji?
Więc, co byś
poradził swojemu najlepszemu przyjacielowi w tej sytuacji?
Ja nie wiem,
co się u ciebie w głowie dzieje.
Nie ufam ci.
Biorę pod
uwagę wszystko, również to, że rozgrywasz mnie. Nauczyłam się już, że wszystko
jest możliwe.
W głowie
kłębią mi się pytania do ciebie.
Jesteś
szczęśliwy? (a Szczęście nie jest tożsame z: Euforia)
O co ci w życiu
chodzi?
Czy wiesz,
co zrobić, żeby czuć się spełnionym?
Czy wiesz,
kim jesteś?
I – wiesz –
jeśli w ogóle rozważasz mnie, a jeśli rozważasz, to rozważaj poważnie, bo ja
się nie dam inaczej traktować – to bądź przygotowany, że Święty Spokój to nie
ze mną. Że ja ci będę wiercić dziurę w brzuchu, dopóki nie uzyskam odpowiedzi
na te pytania. I ja na to nic nie poradzę nawet. Bo ja akurat wiem, o co chodzi
w moim życiu. Od tego tu jestem, na tym świecie. Rozumiesz?
Ja
odpowiedziałam sobie na wiele podstawowych pytań. Które określają wybory.
WYBÓR, X. Co wybierasz w tej sytuacji? I, kurwa, wiem, że to nie jest takie
proste. Wybór, prawdziwy Wybór, jest zawsze trudny, bo jest między Ważnym i
Ważnym.
Więc jak?
Wolność czy
Bezpieczeństwo?
Konsekwencja
czy Rozwój?
Potencjalny
Zysk czy Pewność?
Władza czy
Równość?
Ja czy My?
Ja,
oczywiście, na każde z tych pytań odpowiadam – najchętniej i-i. Około roku temu
zrozumiałam, że Świat się opisuje przez koniunkcję, nie alternatywę. Ale czasem
stoisz pod ścianą i musisz dokonać Wyboru. I ja wtedy:
Wolność
Rozwój
Potencjalny
Zysk
Równość (o,
to było cholernie trudne, ale jednak Równość)
i… tu będę z
tobą maksymalnie szczera.
Ja
Jeśli
związek jest przeciw Ja, to ja go kończę. Tak mam. Nawet jeśli mam zostać sama
do końca życia.
No.
To
oczywiście nie jest wszystko, ale daje jako taki obraz Aśki Hayder. Którą uczę
się lubić. Jakoś idzie.
A, jeszcze
ci chciałam napisać, że nawet jeśli się wściekam na ciebie (a już mi się
zdarzyło parę razy… parę ładnych razyJ),
to mam do ciebie jakąś taką…. Życzliwość i akceptację ciebie całego. To jest
strasznie fajneJ.
Tak, że się uśmiecham, jak o tobie myślę.
Czego i
tobie życzę, bo fajny z ciebie chłop.
Całuję cię
bardzo mocno i na poważnie.
J.
Ten list
napisałam ponad rok temu. Zwykle, kiedy patrzę na siebie z przeszłości, czuję
zażenowanie. Ale tym razem nie. Nawet lubię tę dziewczynę. Jest trochę
nawiedzona i bardziej narwana niż ja teraz. Ale ją lubię. Oczywiście mam nad
nią pewną przewagę. Wiem, że nie ma szans, bo mężczyzna, do którego pisze, jej
nie kocha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz