Zaburzenie osobowości z pogranicza. Z
punktu widzenia ICD-10 (międzynarodowej klasyfikacji chorób) – zaburzenie numer
F60.31: osobowość chwiejna emocjonalnie,
typ borderline. Z punktu widzenia psychoterapeutów – trudny klient. Z punktu
widzenia osób najbliższych – nie da się z nią żyć.
Piszę „nią”, bo to zwykle kobiety. Ty BL-ku, powiedział
kiedyś do mnie Piotr R. Będę używać skrótu BL, bo wygodny. Tyle mi zostało po
Piotrze R.
Ja – jako człowiek i psychoterapeuta – uważam, że BL to osoba
z nieprzepracowaną, nieodreagowaną
traumą. Trauma była wielka, ogromna, taka, że się w głowie nie mieści. Albo bardziej podstępna – z zewnątrz niewidoczna, a długotrwała, jak ta chińska tortura, podczas której człowiekowi na głowę kapie woda po kropelce; wprawdzie malutkiej, ale cały czas w to samo miejsce. A potem człowiek żyje z przewlekłym, przechodzonym od dzieciństwa PTSD. Podobno w 90% za późniejszą osobowość borderline odpowiada przeżyta w dzieciństwie trauma – te dane pochodzą ze strony bpd.szybkanauka.net, która jest autorskim wyborem informacji na temat zaburzenia borderline (polecam). PTSD to syndrom stresu pourazowego, zespół objawów pojawiających się w reakcji na ciężki stres. Termin powstał po obserwacji zachowań weteranów wojennych. Czyli BL to taki dorośnięty trzylatek, który wrócił z osobistej wojny w Wietnamie.
traumą. Trauma była wielka, ogromna, taka, że się w głowie nie mieści. Albo bardziej podstępna – z zewnątrz niewidoczna, a długotrwała, jak ta chińska tortura, podczas której człowiekowi na głowę kapie woda po kropelce; wprawdzie malutkiej, ale cały czas w to samo miejsce. A potem człowiek żyje z przewlekłym, przechodzonym od dzieciństwa PTSD. Podobno w 90% za późniejszą osobowość borderline odpowiada przeżyta w dzieciństwie trauma – te dane pochodzą ze strony bpd.szybkanauka.net, która jest autorskim wyborem informacji na temat zaburzenia borderline (polecam). PTSD to syndrom stresu pourazowego, zespół objawów pojawiających się w reakcji na ciężki stres. Termin powstał po obserwacji zachowań weteranów wojennych. Czyli BL to taki dorośnięty trzylatek, który wrócił z osobistej wojny w Wietnamie.
Ostatnio o osobowości borderline coraz częściej wypowiadają się psychoterapeuci na
łamach prasy. Złoszczą mnie te teksty, nie lubię ich czytać. Merytorycznie
oczywiście na najwyższym poziomie, ale… Są to suche opisy, bardzo z dystansu, a
ten dystans taki nawet, powiedziałabym, z wysokości – autorytetu oczywiście. Wiecie
czemu mnie wkurzają? Może to zabrzmi dość naiwnie, ale co tam. Wkurzają mnie,
bo nie ma w nich miłości. Zwykłej miłości bliźniego. Czyli dokładnie tego,
czego BL-kom w życiu zawsze brakowało. Oczywiście, nie mówię, żeby kochać pacjentów.
Ale czemu nie dać bezwarunkowej akceptacji? Na wzór tej, która się dziecku
należy od matki? Nie, nie. Trzeba frustrować, mówi analityk. Tak jakby ten człowiek doznał za mało frustracji w życiu. To tak jakby posmakować zupę, stwierdzić,
że jest za słona, więc trzeba ją jeszcze bardziej posolić.
Jest taka terapeutka amerykańska, Marsha Linehan. Sama była
BL. Mówi o tym otwarcie. W Ameryce terapeuci mogą przyznawać się do różnych
trudnych rzeczy o sobie. I ona twierdzi, że jej własna transformacja zaczęła
się od momentu, kiedy w trakcie głębokiej modlitwy poczuła, że kocha siebie. „Ja
kocham siebie. To był pierwszy raz, kiedy powiedziałam coś do siebie w
pierwszej osobie. Poczułam się inaczej”, pisze. Linehan nazwała tę technikę „radykalną
akceptacją” i włączyła ją do swojego programu stworzonego specjalnie dla BL –
Dialektycznej Terapii Behawioralnej. Esencją DBT jest dążenie do osiągnięcia
równowagi między akceptacją i zmianą, czyli znalezienie złotego środka między
dwoma pozornie sprzecznymi dążeniami – „jesteś kochana taka, jaka jesteś, „jednakowoż”,
musisz starać się zmienić”.
Jeszcze lepsze co słyszałem to fakt by osoba z borderline zaczeła polegać na sobie a nie skupiała się na innych. Tak jasne, jakby to było takie łatwe kiedy szukamy akceptacji, zrozumienia i potrzebujemy wręcz innych by sobie z tym radzić. Niestety żyjemy w kraju w którym psycholog patrzy na to ile może wydoić z "pacjenta" a nie na to by mu pomóc
OdpowiedzUsuńMam stwierdzone bpd przez lekarza psychiatrę. W dzieciństwie przeszłam traumę, z którą do dziś nie umiem sobie poradzić. Ale miłość drugiej osoby sprawia, że się... irytuję. Nie potrafię jej przyjąć, odtrącam ją. Źle czuję się z tym, że komuś na mnie zależy, że ktoś mnie pragnie i chce być ze mną na zawsze, bo sama nie potrafię zaakceptować tego, kim jestem.
OdpowiedzUsuń"Komuś na mnie zależy, ktoś mnie pragnie i chce być ze mną na zawsze" daje mi miłość ? A gdyby tak :" ktoś się bardzo o mnie troszczy, pragnie aby było mi lepiej i jeżeli tego potrzeba sam usuwa się w cień" daje mi miłość? Wyobraź to sobie i wtedy zapytaj "irytuje mnie czy intryguje"
UsuńHorst
Zastanawia mnie jedna rzeczy. Tysiące ludzi przeżyło w dzieciństwie traumę, traci rodziców, zostaje odtrąconych, brakuje im miłości, akceptacji itd. Ile osób ma zaburzenia osobowości? Co decyduje, że w moim przypadku skończyło się to bólem na resztę życia? Dlaczego tylu ludzi potrafiło odnaleźć się w dorosłym życiu, a ja wciąż tkwię w moim dziecięcym koszmarze? Od prawie trzydziestu lat walczę z tym samym strachem przed odrzuceniem, sprzecznościami w mojej głowie, brakiem poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji, brakiem pomysłu na to, kim jestem, a właściwie z nadmiarem pomysłów na to. Czy jest jakiś czynnik, który sprawia, że w obliczu dziecięcej traumy, jesteśmy bardziej podatni na to, że nasza osobowość zostanie zaburzona?
OdpowiedzUsuńzapraszam ludzi chcących poznać mnie, moją historię, i dowiedzieć się jak radzić sobie z osobami cierpiącymi na borderline- http://mimowszystkochce.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńStrona wsparcia w tematyce borderline, DDA , DDD
OdpowiedzUsuńZapraszam !!
www.pogranicza.pl
Zapraszam do siebie. Piszeyo swoich zmaganiach z borderline. www.agmatarek.com
OdpowiedzUsuń